2009-02-25

Liga Mistrzów: Real Madryt 0:1 Liverpool

Lubię piłkę, kocham Real. Jeżeli tym stwierdzeniem zniechęciłam was do dalszego czytania, to spoko, rozumiem, przyzwyczaiłam się do reakcji na Real :p

Wstyd się przyznać, ale od pół roku nie widziałam Realu w akcji. Tak jakoś wyszło, wstyd jak cholera. To przez studia ;p

Podczas oglądania meczu, otaczająca mnie rodzina nie pozwalała jednak do końca przezywać i emocjonować jakbym chciała. Nie mogłam pogadać z telewizorem ani poskakać po fotelu. No trudno. I tak to by pewnie nic nie pomogło. Szkoda, ale tak jak sobie patrzyłam, to naszła mnie przykra myśl: to nie była gra na miarę mistrza :(
Pocieszam się, że Liverpool to nie Juventus (do którego Real ma pecha) i może uda im się wygrać na Anfield Road i przejść dalej...

Jeszcze parę fotek (źródło Getty Images):
Miejsce spotkania: Estadio Santiago Bernabeu (marze i śnię, by go zobaczyć)
Raul, mój ulubieniec. Raul nie w Realu i Real bez Raula - to byłoby coś nie tak ;p
Rafael Benitez - nie lubię go, może to przez Dudka a może i nie, nie pamiętam. Ale nie lubię.
gooool, ale smutny, bo do "naszej" bramki :( :( :( :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz