2009-03-08

Kochaj i tańcz


Miałam się wybrać na to w przyszłym tygodniu, ze współlokatorką, Marysią. Niestety wyszło jakos inaczej. Koleżanka Gosia zaprosiła mnie na urodzinowy poczęstunek i wypad do kina wraz z Ewą i Tomaszu.
Pierwszy raz byłam w Multikinie 51. Jakoś tam mnie nigdy nie przywiało:p Byłam przerażona, bo gdy weszłam zobaczyłam masę ludzi, po prostu masę!!!! Stanęłyśmy z Gosią w dwóch różnych kolejkach (miałyśmy zarezerwowane pojedyncze bilety, ale za to w dobrej lokalizacji). Udało nam się szybko je kupić. Stanęłyśmy w okolicach sali kinowej. Liczba osób czekająca na film była przerażająca!! Zwłaszcza gdy wymieszała się z "wypływającą" masą z sali. No właśnie - wada tego kina - wejście na sale jest zarazem wyjściem.
Daaaaawno nie widziałam tak załadowanej ludźmi sali. Aż pierwsze rzędy!!!

Ok, tyle wprowadzenia. Teraz czas na moje odczucia związane z filmem :P

Wielkie brawa dla bohaterów drugoplanowych, oni wszyscy byli świetni. Brawa dla K. Figury, K.Herman, W. Mecwaldowskiego (zaczepisty), J. Komana oraz pozostaych... Główna para skupiła się bardzo na tańcu. Damięcki chociaż nadrabiał ładnymi ramionami, barkami, ogólnie tymi okolicami i dłońmi (bardzo ładne!!!!!) bo Miko, hm... No jak dla mnie aktorką jest, hm... do tego piegowata;/ i jej uroda też do mnie nie przemawia.

Sceny tańca, zwłaszcza te grupowe - gratulacje, bo zrealizowane bardzo profesjonalnie. Aczkolwiek ta piosenka w dyskotece, przy której wszyscy walczą jest za mało "streetowa" i kobiety mogłyby bardziej dupkami pokrecić, tak "streetowo" - az sie proooosiło... No ale spoko

Warszawa faktycznie pokazana jest inaczej niż zawsze. Kolorowe, duże i czyste miasto. Wieżowce i stare miasto, ale wszystko takie ... ładne:P

Sam sposób nakręcenia, patrząc operatorsko - tez jakos inaczej. Widać, kasa na to niezła poszła, ale zwróci im się co najmniej dwukrotnie pewnie. Do "Lejis" im daleko, ale trzy razy sala się śmiała, ale tylko dzięki jednej postaci - Sławka:P

Wykorzystano "moja" piosenkę (mam ich duzo:P;p) - "Apologize" OneRepublic ale z Timbalandem. Powiem szczerze, jak usłyszałam wersje oryginalną, z płyty OneRepublic, bez Timbo to... stwerdziłam, ze jest jeszcze 3x lepsza (a do tego filmu byłaby nawet 5x :P).

Jak dla mnie, jedną scenę mogliby powtarzać non stop - wyjazd z okna mieszkania kumpli głownego bohatera na ulicę, dokladnie na idących po niej kolesi ubranych baaaaaaaaardzo po mojemu :):):) A jeden, najprzystojnieszy;p niósł .... ghettoblastera!!!!



Nie wiem, czy to wszystko co chciałam napisać, mogłam o czymś zapomnieć :/ Bo po filmie tak na spontanie poszliśmy na imprezkę do Muchos Pataos (mojego "ulubionego" klubu :/:/:/).
Powiem szczerze, odzwyczaiłam się od normalnych imprez, typowego wypadu na Stary Rynek itp. Albo robię się jakaś dziwna, albo nie wiem co, bo wolę iśc na moją muzę a jak nie to tylko na piwko gdzieś... Monika właśnie mnie wyśmiewa... :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz