2009-07-17

Wieczór z Terminatorem


Jakoś tak zaraz po sesji, zrobiliśmy sobie wieczorek filmowy z .... Terminatorem. Byłam w kinie na Salvation i chyba odczułam braki wiedzy fabularnej ;p Pomimo tego, że nadrobiłam zaległości, nadal twierdzę, że pomiędzy scenami z trailera, Salvation jest masakrycznie nudny. Bale'a mogłoby tam nie być, a aktor grający Marcusa miał fajne kości policzkowe. No ale to i tak za mało, chociaż zawsze lepsze od piegów i pieprzyków na niebieskiej klacie i plecach dr. Manhattana z "Watchmen":P

Wracacając do Terminatora. Powiem to jak najkrócej:
1.cześć - ok, teraz wiem wszystko ;p plus Arni miał najlepsze okulary. Ha! z biegiem lat, w kolejnych odslonach Terminatora, Arnold się kurczył i jego czarne sunglasses tez :( A najfajniejsze miał w 1.części. No i muza!!! Jest przekozacka, aż ściągnęłam soundtrack ;p Typowe lata 80:) Ekipa się nabijała z tej muzy, a ja szalałam z radochy.
2.część - inna metoda kręcenia - 7 lat i widać różnicę. Film lepszy, fajniejszy, ciekawszy, zabawniejszy, muza - rockowa, dodaje charakteru. Ta część jest nawet kultowa, są też znane wszystkim teksty. No i scena zapamiętana z dzieciństwa - jak Arni rozcina sobie ręki, tak że zostaje metalowy szkielet. Powiem szczerze, za dzieciaka wydawało się to dłuższe i bardziej straszne ;p
3.cześć - pamiętam jak ją kieeeeeedyś oglądałam i jak się z niej nabijałam wtedy. Byłam już bardzo zmęczona a jak zobaczyłam jak twórcy filmu przedobrzyli z ilością efektów, starym Arnoldem i pipowatym Connorem (jak on sie w ogóle ma do tego cwaniaczkowatego chłopaczka z części 2. i zachrypniętym Balem z części 4.?!), zaczęłam przysypiać. Budziłam się jak czułam że jedyny latający w pokoju komar mnie gryzie (akurat tylko mnie ;/), albo gdy koledzy zaczęli się ekscytować efektami (na blond dupę, w brzydkim skórzanym kostiumie, nie reagowałam;p).

Na odchodne (żeby nie szlajać się po nocy) zapuściliśmy... "Pitch Blacka" :) Ach... Riddick :) :) Niestety nie lubię początku, jest nudny, brzydki, bez Riddicka, więc zaczynałam przysypiać. Potem obudziłam się na kilku scenach z Riddickiem, ponapalałam i...usnęłam ;p Zmęczenie posesyjne cholernie dało się we znaki. Kij, że dzień wcześniej było picie nad Wartą (mandarynkowy Sobieski!!! doooooobry!!! jak zimny, można zdecydowanie bez popity :) 5xlepszy od mandarynkowego Bolsa), przez chwile padła mi "moja duma" i wróciłam do domu o 7 a o 10:30 wstałam, żeby się przygotować na ustny do najfajniejszego profesora na wydziale:p To nadal jest zmęczenie po sesji :P:P

na koniec trailer Salvation, chyba najlepszy, bo z najlepszą sceną (szczęka mi opadła), czyli... Arni :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz