2009-07-16

muza, czyli co u mnie na laście

Muza, której ostatnio słuchałam jest różnorodna i to bardzo. Zamierzam się tym podzielić, gdyż na bieżąco jakoś nie mogłam - brak czasu, zmęczenie sesją, itp :)

Naszło mnie na moją z lat młodzieńczych (to czego słuchałam jakieś 10 lat temu), coś do sesji oraz King of Pop.

Zacznę od Michaela
O jego śmierci dowiedziałam się w nocy, przez przypadek, jak uczyłam się na egzamin, który miał być na drugi dzień. To było dla mnie straszne, bo nagle przypomniałam sobie o nim. Niedawno ściągnęłam płytę Prince'a i poczułam się głupio, bo... jako dziecko bardzo go nie lubiłam i uważałam za największego konkurenta Michaela. Byłam dzieckiem, zapatrzonym z zachwytem na sceniczne ruchy Króla, które zawsze wydawały mi się trochę, hm.... "kontrowersyjne". Był taki pewny siebie i miał śmiałe gesty. Ja byłam dzieckiem i cholernie mi się to podobało.
Przez ostatnie lata zapomniało się o jego wspaniałej twórczości, mówiło się tylko o odpadającym nosie, aferach o molestowania dzieci, itp. To przykre, że jego śmierć dopiero nam przypomniała.
Każdy zna jego hity, miałam chyba 3tygodnie, że prawie tylko jego słuchałam (czasem mała zmiana), a jak zajechałam do domu zdobyłam dyskografie;p
Ma milion dobrych piosenek, ale ja chyba najbardziej lubię te związane ze światem, o nas...
"Earth song" i 'Heal the world" no i jeszcze "They don´t care about us'.

Pogrzeb oglądałam. Wzruszyła mnie reakcja jednego z braci, który się popłakał. Występ córeczki, Paris, spowodował łzy na moich policzkach ale... Michael całe życie zakrywał im buzie, nie pokazywał tak często jak inne gwiazdy a tu takie coś. Szkoda... Aaaa i chciałabym żeby Janet przejęła prawa do opieki nad dzieciakami.

Sesja, czyli A-Trak & mocne gimnazjalne brzmienia
O zachwytach Infinity+1 i Fabriclive.45 już było. Miałam w czerwcu jeden tak masakryczny tydzień, codziennie coś - koła, egzaminy, zaliczenia, ciężkoooo. Słuchałam wtedy tego i przyjemnie przy tym szła nauka albo inaczej - robienie zadań.




Musze się jednak przyznać, że zadania z robotyki dobrze robiło mi się przy... Rammstein :) a dokładnie przy płycie "Mutter". To jest jedyny niemiecki twór, który lubię a na dodatek... śpiewam!! Ściągnęłam płytę z remixami, ale i tak słuchałam tylko "Mutter". Ma kopa i dobry równy rytm, można się przy tym nieźle skupić.



Słuchając Rammstein naszło mnie na coś lżejszego - Linkin Park. Kiedyś słuchałam "Hybrid theory", "Reanimation" i "Meteora" wiec i tego posłuchałam, jednak najczęściej moich ulubionych "Crawling" oraz jej zreanimowanej wersji "Krwlng" (zawsze to kochałam, kooooocham nadal) i "A Place for My Head". Obok tej trójki, leciała płyta "Reanimation".


No a skoro był i Rammstein, i Linkin Park plus fakt, że kolega R z wielką podnietą gadał o Limp Bizkit (na ich koncert wybierał się do Szczecina), jakże mogłoby zabraknąć... "Chocolate Starfish & The Hot Dog Flavored Wate" oczywiście Limp Bizkit :P Jak ja daaaaaawno tego nie słuchałam. Jakoś czasem wracałam, żeby sobie przesłuchać wcześniejsze dwa zespoły, tak do tego nie.
Powiem szczerze, że cholernie głupio było mi wrócić, posłuchać, ponapalać się trochę. Wszystko przez R. No bo to jego muza, już nie moja... i co? bo on napieprzył o niej to i ja słucham? Tak, moja zryta psycha się odzywa w tym momencie :P Ale miałam rzut, i kij! No i tak jak z poprzednimi zespołami, trzymałam się jednej płyty.
Michael sprawił, że mi trochę przeszło...

LB to czasy Rammstein, a także The Offspring, nawet miałam kasete Nirvany "Nevermind" czy Blink 182;p
"Kaseta" to słowo klucz - bo miałam kasety w/w zespołów. Hm... nadal mam:D
LP to już inne czasy, 3.klasa gimnazjum, płyty CD :P

Tak w ogóle to muszę dodać, że słuchałam konkretnych płyt, takie jak w młodości, z niczym nowym owych zespołów się nie zapoznawałam.

W międzyczasie odkryłam imprezę na 30lecie klubu Eskulap, gdzie zagrają Benga i Skream, więc zapoznałam się bliżej z ich twórczością. Osobiście wolę Rusko (do robienia zadań jego Essential mix jest the best:P)

W ciągu ostatnich dni kopnęło mnie bardzo na kuduro (kij, że pisząc tego posta słucham płyty "The End Of The Beginning" zespołu God Is An Astronaut, który ma się nijak do kuduro;p). No ale w dzień murzyńskie rytmy walą w całym mieszkaniu (biedni sąsiedzi, zawsze muszą odczuć mój przyjazd) a tyłek sam się rwie do tańca :P Już nie tylko Buraka Som Sistema, Dj Znobia czy Puto Prata, ale jeszcze kilku nowych ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz